Było już o adaptacji projektu, może teraz trochę o adaptacji samej działki. Teren wydzielony bezpośrednio pod dom i ewentualne budynki towarzyszące (bo buduję go jako siedlisko) to równe 1500m2. W warunkach zabudowy narzucono jeszcze rozgraniczającą nieprzekraczalną linię zabudowy A-B, która wydaje mi się bez sensu, ale cóż.
Jak widać całość działki była dość pochyła, a do tego wjazd pod górkę. Chcąc umiejscowić dom z garażem od strony wjazdu powodowałoby to, że z jednej strony albo trzeba by robić kolejny spory nasyp do wjazdu, albo garaż od drugiej strony, czyli przejazd przez całą działkę. Popatrzyłem, popatrzyłem i wymyśliłem, że zrobię tam totalną rewolucję obniżając teren do jednego poziomu Żeby jednak nie rzucać się z motyką na słońce zrobię tak jedynie z prawą częścią działki, czyli od linii A-B. Sama linia A-B stanowić będzie skarpę, w którą kiedyś planuję wbudować piwniczkę na wino i inne słoikowe specjały. W końcu planowana przeprowadzka na wieś w przyszłości pozwoli na robienie własnych przetworów, ogórków, wina itd. Całość wypchniętej ziemi postanowiłem rozsypać na dużą skarpę powiększając tym samym powierzchnię właściwej zabudowy. Dom oczywiście i tak miał stać na gruncie rodzimym, a nie na nasypie, więc niczego to nie zmieniało.
Zacząłem poszukiwanie odpowiedniego sprzętu. Jak we wszystkim różnice w cenach są oczywiście astronomiczne, ale nie podejrzewałem, że aż tak ogromne. Sam zdecydowałem, że najlepszą maszyną będzie spychacz gąsienicowy. Zrobi to najszybciej, a płaci się przecież za każdą godzinę. Uświadomiło mnie w tym kilku właścicieli zainteresowanych firm, którzy chcieli to robić koparkami, a do tego ziemię odwozić ciężarówką. Ich stawki były wręcz niekulturalne, ale tłumaczyli to zaangażowaniem co najmniej dwóch maszyn. Uparłem się, że znajdę ciężki spychacz gąsienicowy. Różnica w stawkach firm była tak duża, że jak się ostatecznie okazało wiodąca firma z naszego miasta za sam transport spychacza chciała więcej niż zapłaciłem docelowo za całość prac! Przez zupełny przypadek znalazłem firmę, w której mogłem sobie nawet wybrać maszynę Jedna odpadła, bo szerokość lemiesza ponad 4 m dyskwalifikowało ją wobec szerokości bramy 4m Druga była ok. Operator sam przywiózł maszynę i jak się później okazało całość prac przeprowadził lepiej niż w najśmielszych snach. Wytłumaczyłem mu tylko o co chodzi, maszyna wystartowała i zaczęło się
Tak wyglądała działka chwilę przed pracą. Na zdjęciu widać samotny dąb po lewej. Aż do niego będzie tu niebawem płaski tren. W tle widać słupki ogrodzenia ciągnące się aż do rzeczki przy ścianie lasu. Widać też daszek, za którym jest duża skarpa, na której powstanie całkiem fajny nasyp.
Jak widać płaszczyzna działki się wydłuża
Głębokość "wrycia" też wyszła troszkę większa niż przypuszczałem, ale efekt końcowy będzie bardziej niż zadowalający
A jeśli chodzi o ziemię to glina, glina i jeszcze raz glina. Garnki można lepić... albo figurki
Ziemi coraz więcej, operator profesjonalista wjechał dosłownie wszędzie, sam podpowiedział, że za "tymi drzewami to panu taki balkon usypię"
Na wyższą część działki, czyli od linii A-B po lewej zdecydowałem się zrobić wjaz przy jednym boku. Nigdy nie wiadomo czy się do czegoś nie przyda, a mając taką maszynę pod ręką lepiej to zrobić od razu niż potem walczyć przez tydzień.
A tutaj już finalne zdjęcia po tej "grubej robocie". Przy okazji poszerzyłem wjazd nad stawy i częśc dolną całego terenu.
Póki co tyle, dalej niebawem